„As I kissed her goodbye, I said, 'All beauty must die' ”
Nick Cave & Kylie Minogue – „Where The Wild Roses Grow”
Nick Cave & Kylie Minogue – „Where The Wild Roses Grow”
Martwię się o ciebie… Martwię coraz bardziej za każdym razem, gdy
widzę, w jaki sposób on wodzi za tobą wzrokiem.
Słowa River Song wróciły w najmniej oczekiwanym momencie. Pamiętała
jak ostatnim razem zbyła je uśmiechem, twierdząc, że troska wampirzycy była po
postu urocza. Uściskała ją wtedy i – wciąż myśląc tylko o tym, że
kobieta jak zwykle była zdecydowanie zbyt ostrożna – z przekonaniem
zapewniła, że dobrze wiedziała, co robi. Nie miała złych zamiarów, prawda? Nic
nie miało prawa pójść źle.
Aż do tego momentu.
Stojąc na samym środku zlanej księżycowym blaskiem polany i spoglądając
w dotychczas łagodne oczy drapieżcy, zrozumiała, że popełniła błąd. Nie
była w stanie stwierdzić w którym momencie, ale to tak naprawdę nie
miało znaczenia. Zabrnęła zbyt daleko, choć zdecydowanie nie miała takie
zamiaru. Pogubiła się, ale…
Nie, to nie tak. On się pogubił i to może bardziej, niż do tej pory
podejrzewała.
– Boisz się mnie, Roso?
Jego głos był łagodny i rytmiczny. Znała ten niemalże czuły, pełen
emocji ton – sposób, w jaki akcentował kolejne słowa, sprawiając, że nawet
najprostsze z nich brzmiały jak poemat. Zazwyczaj wsłuchiwała się w nie
jak oczarowana, prosząc o to, by powiedział coś jeszcze. Tej nocy jednak
czuła wyłącznie strach.
Nie odpowiedziała. Nie ufała na tyle ani swojemu głosowi, ani napiętemu do
granic możliwości ciału. Cofnęła się o krok, a potem kolejny – tak po
prostu, bezwiednie poddając się narastającemu w jej wnętrzu pragnieniu.
Zauważyła, że kąciki jego ust drgnęły, ale w uśmiechu, którym ją
obdarował, nie doszukała się niczego uroczego czy ciepłego. Widziała wyłącznie
gorycz i to wystarczyło, by wzbudzić w Rosie jeszcze silniejszy
niepokój.
Serce omal nie wyrwało jej się z piersi, kiedy mężczyzna ruszył w jej
stronę.
– Boisz. – To nie było pytanie. Prawda była taka, że od samego początku
znał odpowiedź. – I chyba mi się to podoba… Szkoda, że nie możesz zobaczyć
swojej miny. – Lekko przekrzywił głowę, jakby chcąc spojrzeć na nią pod innym
kątem, by wyciągnąć dodatkowe wnioski. – Dobra bogini, twoja ekspresja jest
niesamowita.
– Proszę…
Brwi mężczyzny powędrowały ku górze. Spojrzał na nią tak, jakby widzieli się
po raz pierwszy, nagle prostując się niczym struna.
– Hm? – mruknął, nie odrywając od niej wzroku. – Powtórzysz? – dodał, choć
nie wątpiła, że doskonale ją słyszał.
– Proszę – zaczęła raz jeszcze. Przełknęła z trudem, bezskutecznie
próbując zapanować nad drżeniem głosu i paniczną nutą, która wkradła się
do jej tonu. Okazywanie strachu było najgorszym, na co mogłaby się zdecydować, a jednak…
– Jesteśmy… przyjaciółmi, tak? Przyjaciółmi – powtórzyła i chciała dodać
coś jeszcze, ale jego śmiech skutecznie ją powstrzymał.
Skuliła się przez moment czując tak, jakby z całej uderzył ją w brzuch.
Znów się cofnęła, tylko cudem nie potykając o własne nogi.
Źle, nie tak. Nie powinna tego mówić, ale…
– Och, Roso…
To niebezpieczna gra. Uwierz mi, że
wiem, co mówię, przypomniała sobie kolejne słowa River. Teraz wydawały się
aż tak oczywiste! Zdecyduj się i skończ
to, zanim wszyscy na tym ucierpicie.
Może gdyby posłuchała odpowiednio wcześnie, nic by się nie stało. Może
gdyby…
Ale nie zrobiła tego.
Nie miała pewności, które z nich zareagowało jako pierwsze. Wiedziała
jedynie, że w którymś momencie puściły jej nerwy i bez zastanowienia
rzuciła się do biegu. Zwracanie się plecami do kogoś, kto wzbudzał w niej
niemalże paniczny lęk wydawało się najgłupszym z możliwych posunięć, ale
nie mogła się powstrzymać. W jednej chwili stała jak sparaliżowana, a w następnej
sekundzie kluczyła między drzewami, pragnąć znaleźć się jak najdalej od zalanej
srebrzystym blaskiem polany.
I od niego, chociaż nie zamierzał odpuścić. Usłyszała, że za nią podążył,
natychmiast rozpoczynając pogoń.
Drapieżnik ruszył na łowy, a ona była jego celem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz