wtorek, 18 czerwca 2019

Prolog

„As I kissed her goodbye, I said, 'All beauty must die' 
Nick Cave & Kylie Minogue – „Where The Wild Roses Grow
Martwię się o ciebie… Martwię coraz bardziej za każdym razem, gdy widzę, w jaki sposób on wodzi za tobą wzrokiem.
Słowa River Song wróciły w najmniej oczekiwanym momencie. Pamiętała jak ostatnim razem zbyła je uśmiechem, twierdząc, że troska wampirzycy była po postu urocza. Uściskała ją wtedy i – wciąż myśląc tylko o tym, że kobieta jak zwykle była zdecydowanie zbyt ostrożna – z przekonaniem zapewniła, że dobrze wiedziała, co robi. Nie miała złych zamiarów, prawda? Nic nie miało prawa pójść źle.
Aż do tego momentu.
Stojąc na samym środku zlanej księżycowym blaskiem polany i spoglądając w dotychczas łagodne oczy drapieżcy, zrozumiała, że popełniła błąd. Nie była w stanie stwierdzić w którym momencie, ale to tak naprawdę nie miało znaczenia. Zabrnęła zbyt daleko, choć zdecydowanie nie miała takie zamiaru. Pogubiła się, ale…
Nie, to nie tak. On się pogubił i to może bardziej, niż do tej pory podejrzewała.
– Boisz się mnie, Roso?
Jego głos był łagodny i rytmiczny. Znała ten niemalże czuły, pełen emocji ton – sposób, w jaki akcentował kolejne słowa, sprawiając, że nawet najprostsze z nich brzmiały jak poemat. Zazwyczaj wsłuchiwała się w nie jak oczarowana, prosząc o to, by powiedział coś jeszcze. Tej nocy jednak czuła wyłącznie strach.
Nie odpowiedziała. Nie ufała na tyle ani swojemu głosowi, ani napiętemu do granic możliwości ciału. Cofnęła się o krok, a potem kolejny – tak po prostu, bezwiednie poddając się narastającemu w jej wnętrzu pragnieniu. Zauważyła, że kąciki jego ust drgnęły, ale w uśmiechu, którym ją obdarował, nie doszukała się niczego uroczego czy ciepłego. Widziała wyłącznie gorycz i to wystarczyło, by wzbudzić w Rosie jeszcze silniejszy niepokój.
Serce omal nie wyrwało jej się z piersi, kiedy mężczyzna ruszył w jej stronę.
– Boisz. – To nie było pytanie. Prawda była taka, że od samego początku znał odpowiedź. – I chyba mi się to podoba… Szkoda, że nie możesz zobaczyć swojej miny. – Lekko przekrzywił głowę, jakby chcąc spojrzeć na nią pod innym kątem, by wyciągnąć dodatkowe wnioski. – Dobra bogini, twoja ekspresja jest niesamowita.
– Proszę…
Brwi mężczyzny powędrowały ku górze. Spojrzał na nią tak, jakby widzieli się po raz pierwszy, nagle prostując się niczym struna.
– Hm? – mruknął, nie odrywając od niej wzroku. – Powtórzysz? – dodał, choć nie wątpiła, że doskonale ją słyszał.
– Proszę – zaczęła raz jeszcze. Przełknęła z trudem, bezskutecznie próbując zapanować nad drżeniem głosu i paniczną nutą, która wkradła się do jej tonu. Okazywanie strachu było najgorszym, na co mogłaby się zdecydować, a jednak… – Jesteśmy… przyjaciółmi, tak? Przyjaciółmi – powtórzyła i chciała dodać coś jeszcze, ale jego śmiech skutecznie ją powstrzymał.
Skuliła się przez moment czując tak, jakby z całej uderzył ją w brzuch. Znów się cofnęła, tylko cudem nie potykając o własne nogi.
Źle, nie tak. Nie powinna tego mówić, ale…
– Och, Roso…
To niebezpieczna gra. Uwierz mi, że wiem, co mówię, przypomniała sobie kolejne słowa River. Teraz wydawały się aż tak oczywiste! Zdecyduj się i skończ to, zanim wszyscy na tym ucierpicie.
Może gdyby posłuchała odpowiednio wcześnie, nic by się nie stało. Może gdyby…
Ale nie zrobiła tego.
Nie miała pewności, które z nich zareagowało jako pierwsze. Wiedziała jedynie, że w którymś momencie puściły jej nerwy i bez zastanowienia rzuciła się do biegu. Zwracanie się plecami do kogoś, kto wzbudzał w niej niemalże paniczny lęk wydawało się najgłupszym z możliwych posunięć, ale nie mogła się powstrzymać. W jednej chwili stała jak sparaliżowana, a w następnej sekundzie kluczyła między drzewami, pragnąć znaleźć się jak najdalej od zalanej srebrzystym blaskiem polany.
I od niego, chociaż nie zamierzał odpuścić. Usłyszała, że za nią podążył, natychmiast rozpoczynając pogoń.
Drapieżnik ruszył na łowy, a ona była jego celem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz