środa, 27 lipca 2022

„Historia krótkiej przyjaźni” [by Polonistka Roku]

Promienie porannego słońca wpadły do pomieszczenia, w jednej chwili je oświetlając. Gabriel otworzył powoli oczy, cicho przeklinając w reakcji na to, że czuł się, jakby wbito mu w głowę tysiąc igieł. Mimo setek lat, które spędził, chodząc po tej ziemi, nie mógł przypomnieć sobie poranka, w którym czułby się tak skołowany i niepewny własnego ciała. Przez jego obolałą głowę przeleciały pojedyncze obrazy, które prawdopodobnie dotyczyły poprzedniego wieczoru. Pamiętał zasadniczo niewiele, pewność miał jedynie co do tego, że po raz kolejny pokłócił się z tym szalonym naukowcem uparcie latającym za jego siostrą od kilku… albo kilkudziesięciu lat. Nie wydawało się to w tamtym momencie zbyt istotne, ponieważ ból życia odczuwany przez Gabriela przyćmiewał wszystkie emocje, fakty i pozostawione bez odpowiedzi pytania. Z głośnym jękiem podniósł głowę i wspierając się na ramieniu, uniósł zmęczone ciało. Co, do jasnej cholery, się ze mną dzieje? – pomyślał, wstając z trudem i podchodząc do okna, które za wszelką cenę pragnął szczelnie zasłonić. Mimo że promienie słoneczne nie drażniły go sposób, który dotykał jego siostry lub tego wariata od fiolek, w tamtym momencie czuł się co najmniej skołowany nadmiernym światłem. Natychmiastowa ulga, która zalała jego ciało chwilę po zasłonięciu okien, w żaden sposób nie zmniejszyła mentalnego cierpienia, z którym przyszło mu się borykać. Czuł się niepewny, zagubiony, zmęczony i obolały niczym ludzki nastolatek, który przesadził z alkoholem podczas imprezy, na którą wyszedł niezauważony przez rodziców. Przez chwilę spróbował wytężyć mózg i odnaleźć wspomnienia poprzedniego wieczoru, ale nawet jego telepatyczne zdolności nie pomogły mu w zapanowaniu nad własnymi myślami. Skołowany obrócił się i doceniając otaczającą go ciemność, wrócił do łóżka z postanowieniem, że przytuli się do żony, prześpi jeszcze chwilę, po czym odnajdzie Rufusa i Laylę, żeby ustalić, co, do jasnej cholery, wydarzyło się z nim w nocy i dlaczego po raz pierwszy od pięciuset lat czuł, że zemdleje, jeżeli nie pozwoli sobie zasnąć chociaż na chwilę. Przyzwyczajony do nieugiętości i wytrzymałości pozwalających mu na pozostanie na nogach nawet przez kilka dób bez przerwy, czuł się co najmniej nieswojo z poczuciem braku kontroli nad własnym, zmęczonym ciałem. W poczuciu skrajnego wyczerpania dotarł powoli do łózka i z ulgą położył się na nim, okrywając nagie ciało chłodną kołdrą. Zupełnie odruchowo i bez zastanowienia obrócił się na bok, zarzucając ramię na wciąż słodko śpiącą Renesmee.

Renesmee, która miała włosy na klatce piersiowej i szerokie, silne ramiona.

Krzyk, który wydarł się z jego obolałego gardła, można by przyrównać do pełnego bólu, cierpienia i przerażenia skowytu pojmanego zwierzęcia. Sam nie do końca wiedział, czy przerażony jest obecnością mężczyzny w jego łóżku, brakiem Renesmee, czy może zwyczajnie świadomością, że…

Że ni cholery nie miał pojęcia, co się wydarzyło.

Mężczyzna leżący w jego łóżku jęknął zirytowany przedwczesną pobudką, instynktownie wyczuwając, że za oknem do życia budzą się coraz mocniejsze promienie słoneczne, skutecznie osłabiające go fizycznie i psychicznie.

– Laylo, przysięgam, że z radością dam ci powody do krzyku, ale dlaczego, do jasnej cholery, budzisz mnie z samego rana, krzycząc jak mała, przerażona dziewczynka, skoro… – W tym momencie obrócił się zirytowany, prawdopodobnie po to, by, wylewając swoje poranne żale, mógł patrzeć żonie w oczy, po czym stanął twarzą w twarz z własnym szwagrem, który przybrał swoją standardową, zbolałą maskę cierpiącego masochisty. Chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Rufus postanowił przełknąć zakłopotanie i, jak zwykle, wyjść z sytuacji z irytacją wypisaną na twarzy. – Masz zamiar mi wytłumaczyć, co tu robisz i dlaczego mnie przytulasz, czy będziemy tak na siebie patrzeć? Bo szczerze mówiąc, oglądanie któregokolwiek z Licavolich z samego rana nie należy do przyjemności.

– Ożeniłeś się z Licavoli – błyskotliwie zauważył Gabriel.

– Tak, dlatego teraz jest Prime i spokojnie mogę na nią patrzeć – odpowiedział zirytowany dyskusją, która zamiast skończyć się szybko i boleśnie, niepotrzebnie się przedłużała. – To jak? Zechcesz mi wytłumaczyć, co robisz prawie nagi w moim łóżku z samego rana? Z tego, co sobie przypominam, raczej nie jesteś w moim typie. Layli też nie przypominasz, więc niemożliwe, żebym cię z nią pomylił. Pozostaje jedynie możliwość, że mnie upiłeś i wykorzystałeś, co wydaje się najbardziej prawdopodobne. Wiesz, nie chciałem wywoływać niezręcznych sytuacji, ale zawsze wydawało mi się, że Nessie jest tylko przykrywką. Masz całkiem dziewczęcą urodę, a w dzisiejszych czasach wcale nie trzeba się już ukrywać z homoseksualizmem, mogłeś jednak…

– O czym ty do mnie mówisz, na litość Bogini? – Gabriel poderwał się, decydując, że słuchanie pozbawionych sensu wywodów jakiegoś świra z samego rana to za dużo na jego zmęczoną i opanowaną przez kaca głowę. – To nie jest zabawne. Dlaczego spałem z tobą w jednym łóżku i gdzie, do cholery, jest moja żona?

– Zabawne to jest to, że masz jakieś dziwne telepatyczne zdolności, uczyłeś całą rodzinę panowania nad mocami, a sam wydajesz się zupełnie nieodporny na stres. Okej, może nie mam długich rudych włosów i trzynastu lat, ale chyba nie jestem taki znowu straszny. Dlatego proszę, nie rób zamieszania, znajdź żonę, przytul dzieci i obudźcie mnie po rodzinnym śniadaniu.

– Gabrielu, jesteś tu? Nie było cię w… o, Bogini – usłyszał zaspany głos Renesmee, a chwilę później zobaczył ją stojącą u progu drzwi z szeroko otwartymi oczami i ustami przysłoniętymi dłonią.

– Renesmee, nie wiem, jak to wygląda, ale uwierz, że jestem zszokowany tak samo jak ty, albo i bardziej. Naprawdę nie wiem, co ten wariat robi ze mną w łóżku.

– To moje łóżko, Gabrielo – warknął poirytowany Rufus. – Dobrze, że jesteś, Nessie, widziałaś może Laylę? Naprawdę nie wiem, co za chore eksperymenty postanowili przeprowadzić Licavoli, ale byłbym wdzięczny, gdybym nie musiał brać w nich udziału. Dlatego chętnie zapomnę o sprawie, jeśli tylko ta niewiasta – wskazał dłonią wciąż zszokowanego, zastygłego w pozycji leżącej, Gabriela – łaskawie ubierze się i wyjdzie, zanim moja córka wstanie i przypadkiem zajrzy tu w drodze na śniadanie.

– Twoja córka ma dziewięćdziesiąt lat. – Gabriel jakby wyrwał się z letargu, słysząc niedopowiedzianą obawę o to, że jakieś dziecko mogłoby zastać go w takiej sytuacji.

– A twoja żona trzynaście.

– Przestańcie! – W końcu odezwała się podniesionym głosem Renesmee. – Gabrielu, ubierz się, proszę. Myślę, że ta sytuacja będzie bardziej komfortowa, jeśli wszyscy będą okryci. Nie wiem, naprawę nie wiem, co tu się wydarzyło, ale z pewnością wszystko da się wyjaśnić. Powiedz mi, kochanie, co pamiętasz.

– Nic nie pamiętam – usłyszała w odpowiedzi od swojego męża, który w końcu wstał i zaczął szybko ubierać znalezione na podłodze spodnie.

– Jak to… TY nie pamiętasz?

– Tak! Ja nie pamiętam! – Podniósł głos, ale widząc zaniepokojenie w oczach żony, spróbował się uspokoić. – Nie wiem, pamiętam początek wczorajszego wieczoru, próbowaliśmy dojść do porozumienia, bo chciałaś, żebyśmy przestali ciągle się kłócić. Pamiętam knajpę Michaela i ten specjalny bimber, który kupił od jakiejś Grażyny z 1980 roku, a później sprzedawał na promocji, a potem…

– A potem pokłóciliśmy się znowu, bo okazało się, że jesteś zbyt głupi, by zrozumieć, że zabierając Nessie do Niebiańskiej Rezydencji na bal Isobel, wiedziałem, co robię i wszystko miałem pod kontrolą.

– Pamiętasz? Co było dalej? – gorączkowo zapytała Renesmee, która czuła, że sytuacja jest dla niej stanowczo zbyt trudna.

– A co ja jestem? Kryształowa kula? Czy może panna „wszystko wiem” Cullen? Nie wiem! Pokłóciliśmy się, Layla prosiła, żebyśmy skończyli, a Michael doniósł nam ten bimber. Ostatnie, co pamiętam, to Layla krzycząca, że ma dość i idziemy do domu. Nie wiem, co działo się później, ale mam szczerą nadzieję, że twój mąż nie postanowił mnie uwieść.

– Przestań zachowywać się jak ofiara molestowania, bo ty tak samo leżałeś w łóżku ze mną jak ja z tobą! – zirytował się Licavoli.

– Przestańcie! Naprawdę przestańcie, uwierzcie, że boli mnie głowa i jedyne, czego pragnę, to położyć się dalej spać.

– Więc może po prostu to zróbmy i miejmy ten rodzinny poranek za sobą?

– O nie, nie. Najpierw wolę mieć pewność, co się wczoraj wydarzyło, bo jeśli choć mnie przytuliłeś, jaskiniowcu, to od razu idę do pierwszego lepszego lekarza po tabletki na odrobaczanie.

– Gdzie jest Layla? – wycedził Rufus, zwracając się w stronę poirytowanej i zmęczonej Renesmee.

– Właściwie to… właściwie to obudziłam się wtulona w Laylę… Usłyszałam krzyki, więc przyszłam, a ona dalej śpi.

– Spałaś z Laylą? – spytał zszokowany Gabriel.

– My przynajmniej obie byłyśmy w pełni ubrane! – krzyknęła, po czym uspokoiła się, biorąc dwa głębsze wdechy. – Proponuję obudzić ją i zapytać, co się wydarzyło.

– O nie! Nie pozwolę, żeby moja żona do końca egzystencji wypominała mi tę noc. Może też nie pamięta i nie ma sensu jej oświecać. Idziemy do Michaela.

– Czy ja dobrze rozumiem, że gdybyś zdradził moją siostrę, postanowiłbyś jej nie oświecać?

– Dobrze rozumiesz, że naprawdę nie mam ochoty na słuchanie ciebie dzisiaj. Po prostu chodźmy do międzyczasowego geniusza i zapytajmy go, co wydarzyło się wczoraj wieczorem.

Jak na zawołanie, Rufusowi przed oczami stanęła noc, podczas której zawitał do Michaela w poszukiwaniu Layli, która opacznie zrozumiała jedną butelkę wina, ale szybko odgonił te wspomnienia, obiecując sobie, że jak tylko ta chora sytuacja się wyjaśni, nigdy więcej nie spojrzy w stronę Gabriela Licavoli. Mężczyźni z tej rodziny naprawdę nie przynosili wraz ze swoją obecnością niczego dobrego ani godnego uwagi.

 

– Przysięgam, że nie mam pojęcia, w co bawiliście się po powrocie do domu. Ode mnie wszyscy wyszli ubrani i w miarę stabilni.

– Przecież nie powiedziałam, że ktoś był nieubrany – zauważyła Renesmee.

– Może i nie, dziecko, ale jesteś cała czerwona, twój mąż wygląda, jakby właśnie przeżył traumę stulecia, a Rufus ma mord w oczach… choć to akurat nie jest nic nowego. Do tego przychodzicie tu troje i pytacie mnie, czy wiem, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. Wolę nawet nie wiedzieć, co próbujecie wyjaśnić i dlaczego Layli jeszcze tu nie ma, w każdym razie ja wam nie pomogę, bo nie mogę, a nawet jakbym mógł, to prawdopodobnie nie miałbym na to ochoty. Z pewnością jednak skoczę w tym tygodniu do 1980 roku pogratulować Grażynie efektywnej receptury.

– To nie jest zabawne – warknął Gabriel, który naprawdę wyglądał, jakby przeżył traumę, o której wstydzi się rozmawiać.

– Owszem, Gabrielu, jest. I radzę ci znaleźć w sobie większe pokłady poczucia humoru, jeśli nie chcesz osiwieć przed zachodem słońca. Á propos słońca, nie wyganiam was, ale w trosce o wasze zdrowie nie chciałbym, by zastało was południe. Jeśli więc bylibyście łaskawi, by…

– Och, daj spokój – przerwał mu poirytowany Rufus i jakby nigdy nic zarzucił na głowę kaptur i obrażony wyszedł z lokalu.

 

– Czy my naprawdę musimy roztrząsać, co takiego się wczoraj wydarzyło? – ponowił pytanie Rufus.

– Po pierwsze, obudziłem się w jednym łóżku z mężem mojej siostry i jeszcze omylnie zmacałem jego gołą, owłosioną klatę. Po drugie, moja żona spędziła noc w łóżku z moją siostrą. Po trzecie, nikt z nas niczego nie pamięta. Podsumowując… nie. Nie możemy po prostu zakończyć tematu i zapomnieć o sprawie. I pozwolę sobie powtórzyć, że niezwykle niepokoi mnie twoje podejście do kwestii ewentualnej zdrady…

– Jeśli jeszcze raz zasugerujesz, że zdradziłem żonę z tobą, przysięgam, że zostaniesz obiektem mojego najnowszego eksperymentu.

– Mam nadzieję, że wczoraj nie zostałem obiektem twojego eksperymentu – mruknął Gabriel tak cicho i niewyraźnie, że Renesmee spojrzała na niego i przez dłuższą chwilę wyglądała, jakby nie była pewna, czy naprawdę to usłyszała.

– To przestaje być śmieszne. I tak do niczego nie dojdziemy, jeśli chcemy wiedzieć, co się wczoraj wydarzyło, a ja przyznaję, że jestem tego ciekawa, musimy zapytać Laylę. Jeżeli ktokolwiek wie, jak skończył się wczorajszy wieczór, będzie to właśnie ona.

– Przykro mi, ale nie wiem. – Layla parę chwil wcześniej pojawiła się w drzwiach i po usłyszeniu kilku zdań trwającej rozmowy była już niemal pewna, że poranek nie będzie należał do przyjemnych i że nie tylko ona obudziła się z dziwnym poczuciem… niewiedzy i niepewności.

– Nic? Naprawdę nic nie pamiętasz? – upewniała się Renesmee, która wyglądała na coraz bardziej zrezygnowaną.

– Pamiętam ten bimber i to, jak wychodziliśmy od Michaela. Później mam tylko przebłyski wspomnień, w których widzę nas dwie. Leżymy w łóżku, śmiejemy się, a potem ja się do ciebie przytulam. Nic więcej.

– Ale byłyście ubrane?

– TAK! – krzyknęły niemal jednocześnie kobiety, a Gabriel wypuścił głośno powietrze, jakby właśnie zrzucił ze swoich barków jeden ciężki głaz.

– Nie patrz tak na mnie! – Wyrzucił w górę ręce poirytowany, patrząc na swoją żonę. – Nie wiem, co działo się tu wczoraj, ale przynajmniej mam pewność, że nic dziwnego nie wydarzyło się między moją siostrą a żoną.

– Ja bym nie widział w tym nic dziwnego – odezwał się Rufus, przyciągając trzy zszokowane pary oczu gwałtownie wpatrujące się w niego. – No co? – bronił się. – Jest dwudziesty pierwszy wiek, ludzie robią dziwniejsze rzeczy. Przy tym, jak pokręcona jest nasza koegzystencja, Renesmee i Layla eksperymentujące ze sobą nie byłyby niczym dziwnym.

– Twoje ochocze podejście do eksperymentów i nietypowe spojrzenie na związki jednopłciowe naprawdę sprawiają, że czuję się nieswojo. – Gabriel wyglądał już, jakby podejrzewał, że został poprzedniego wieczoru wykorzystany przez znienawidzonego szwagra. Jego twarz wykrzywiona była w uczuciu, które porównać można by do obrzydzenia, a ciało przygotowane miał do ucieczki, jakby podejrzewał, że zostanie zaraz zaatakowany.

– Przestań, do jasnej cholery, sugerować, że coś z tobą zrobiłem lub przynajmniej bym chciał, bo przysięgam, że nie ręczę za siebie! – ryknął Rufus. – Co innego one, a co innego my.

– A przepraszam, jaka to niby jest różnica? Bo ja żadnej nie widzę – odezwała się Nessie.

– Nie no, Renesmee, jakaś różnica to jednak jest – zauważyła Layla, która z całego towarzystwa wydawała się, o dziwo, najbardziej wyluzowana, a nawet… rozbawiona?

– Jaka?

– Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Przyznam szczerze, że nie jest to perspektywa, którą chciałabym omawiać przy śniadaniu. To co? Naleśniki? – zagruchała blondynka.

– Nie, wy jesteście oboje nienormalni… nowe nazwisko ci nie służy, sis.

W tym momencie, jak na zawołanie, wszyscy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, który być może powstrzymał ich przed rozpoczęciem porządnej rodzinnej awantury. Do pokoju spokojnie wkroczył uśmiechnięty Edward z… dużą butelką jakiegoś podejrzanie wyglądającego płynu?

– To od Carlisle’a – wyjaśnił, widząc pytający wzrok Renesmee. – Podobno to pomoże wam na kaca, działa nawet na wampiry. Chociaż przyznam, że patrząc na to, w jakim stanie byliście wczoraj, śmiem wątpić, czy to coś zdziała.

– Zaraz… widziałeś nas wczoraj? – zapytała zszokowana Renesmee, która za żadne skarby nie była w stanie sobie przypomnieć momentu, w którym spotkałaby w nocy ojca. On, bez problemu odczytując jej zszokowanie, spojrzał na nią karcącym wzrokiem, rozczarowany, że jego córka doprowadziła siebie do stanu, w którym nie pamiętała ich spotkania.

– Na twoim miejscu nawet bym się nie przyznawał do tych luk w pamięci – powiedział spokojnie. – Owszem, widziałem was wczoraj i z tego co widzę teraz, nikt z was tego nie pamięta. Nie wiem, czy bardziej jestem rozczarowany zachowaniem mojej córki, czy twoim, Gabrielu. Doprowadzanie się do takiego stanu było nieodpowiedzialne, zwłaszcza gdy byłeś z Renesmee. Gdyby coś się stało…

– Och, błagam, bez ojcowskich rozterek teraz. – Przewrócił oczami Rufus. – Twoja córka od dawna jest dorosła, ma troje dzieci.

– Twoja córka ma dziewięćdziesiąt lat, a ty wciąż traktujesz ją jak dziecko – wtrącił się Gabriel, niejako stając w obronie teścia, bo przecież sam rozumiał obawy o córkę… dorosłą córkę, jaką bez wątpienia była Alessia.

– Bo Claire emocjonalnie jest jeszcze dzieckiem, przypominam ci tylko, że… – zaczął Rufus, ale nie było mu dane dokończyć, ponieważ przerwał mu zniecierpliwiony i na swój sposób rozbawiony Cullen:

– Każdy martwi się o swoją córkę, to normalne. Ale nie mam całego dnia, zobowiązałem się wyjechać z Alice i Bellą do miasta na zakupy. – Skrzywił się nieznacznie. – Pomyślałem po prostu, że podrzucę wam leki, ale widzę, że jestem tu bardziej potrzebny, niż podejrzewałem.

– Możesz mówić jaśniej? – warknął Rufus zirytowany tym, że ten młody, rudy wampir zachowuje się, jakby wpadł do grupy nastolatków po imprezie.

– Oczywiście, że mogę. Wiem, co się wczoraj wydarzyło, bo osobiście odprowadziłem was do domu po tym, jak wpadliście do nas około czwartej rano, żeby pochwalić się nowiną, że Gabriel i Rufus się pogodzili, i zostali przyjaciółmi.

– Co?! – krzyknęła Renesmee niemal równocześnie z Laylą.

– To. – Edward wzruszył ramionami, jakby nie powiedział nic szokującego. – Przyszliście wszyscy w dość marnym stanie. Co prawda, lepiej wyglądałyście wy, dziewczyny. Radośnie trzymałyście się za rękę, wykrzykując coś i śmiejąc się na przemian. Za to Gabriel i Rufus ledwo stali na nogach, podparci o siebie nawzajem co chwilę gadali o szacunku, braterskiej miłości, chronieniu kobiet i wzajemnym zrozumieniu. Jestem też pewien, że usłyszałem „zawsze wiedziałem, że jesteś najlepszy dla mojej sis” i „ja też cię szanuję, Licavoli”, ale mogło mi się wydawać. – Dokończył z niewinnym uśmiechem świadom tego, że wampirzy słuch nie zawodzi.

– Chcesz więc powiedzieć, że się… pogodziliśmy? – zapytał Gabriel, który wyglądał, jakby miał zwymiotować i Renesmee była niemal pewna, że już wie, jaki scenariusz rodził się w jego głowie.

– Tak. Jestem tego niemal pewien. Powiem szczerze, że jestem rozczarowany waszymi nastrojami dziś. Wczoraj to wyglądało na początek pięknej męskiej przyjaźni.

– Co było dalej? – warknął zniecierpliwiony Rufus. – Głowa mi pęka, a obowiązki czekają. Nie mam całego dnia na pogaduchy.

– I tak już spóźniłeś się na etat o ósmej rano. – Gabriel postanowił dolał oliwy do ognia.

– Przysięgam, że jeśli zaraz nie wyjdziesz z tego pokoju…

Kolejna kłótnia została zduszona w zarodku przez głośny, pełen radości i rozbawienia, śmiech, który wyrwał się z gardła Edwarda. Wszyscy spojrzeli na niego, jakby przyznał, że jest rudy, a on niewzruszony śmiał się dalej, po czym spokojnie wyjaśnił:

– Przepraszam, ale widziałem was przytulonych do siebie i wyznających sobie miłość zaledwie kilka godzin temu, więc ten kontrast jest naprawdę zabawny. Chcecie wiedzieć, co się stało czy nie? – Rozejrzał się po towarzystwie, po czym, nie widząc sprzeciwu, postanowił wyjaśnić: – Jak mówiłem, przyszliście wczoraj do nas, by z radością oznajmić, że Rafał i Gabriel się pogodzili. Widząc wasz stan, doszliśmy z Carlisle`em do wniosku, że was odprowadzę, naprawdę nie wyglądaliście na zdolnych do samotnego powrotu. O dziwo, droga minęła dość spokojnie, dziewczyny skakały i śmiały się, a wy szliście za rękę, powtarzając, że od dziś jesteście braćmi.

– Co?!

– Nie przeszkadzaj, proszę – poprosił spokojnie Edward i kontynuował: – Odprowadziłem was i miałem już wychodzić, gdy zaczęliście się kłócić z Nessie i Laylą. Nie chcieliście rozstać się na „całą noc” i proponowaliście, żeby wszyscy spali razem, zacieśniając rodzinne więzy, czy coś takiego. W każdym razie dyskusja trwała dość długo, aż Layla stwierdziła, że chętnie spędzi jedną noc bez chrapania i bąków, i zaprosiła Renesmee do siebie. Jak tylko poszły do pokoju i położyły się spać, wy usiedliście do dalszej rozmowy – spojrzał na Gabriela i Rufusa. Licavoli wyglądał, jakby miał zemdleć, a Rufus, jakby właśnie zapragnął wysadzić Miasto Nocy w powietrze. – Jeszcze kilka razy wyraziliście swoją miłość, obiecaliście sobie dozgonną przyjaźń i wybaczyliście sobie wszystko, bo przecież „wszystko robimy, by je chronić”. Doszliście do porozumienia w kwestii bezpieczeństwa Layli, a potem zaproponowałem, żebyście jednak już poszli spać. Oboje się rozebraliście, szczerze mówiąc, nie wiem, po co, po czym położyliście się i jak niewinne dzieci zasnęliście wtuleni w siebie. – Edward wzruszył ramionami, jakby nie opowiadał niczego niezwykłego.

– I to tyle? – zapytała z ulgą Renesmee.

– No wiesz… tyle widziałem. Nie wiem, dokąd ta miłość ich zaprowadziła po moim wyjściu. – Edward poruszył zabawnie brwiami.

– Tato – jęknęła wyraźnie zawstydzona Renesmee, po czym wybuchła szczerym, rozbawionym śmiechem, prawdopodobnie wyobrażając sobie własnego męża wtulonego w nagą klatkę piersiową Rufusa Prime’a. 

Kolejne FF do FF, oczywiście autorstwa niezastąpionej Liwii. Nie wiem, jak to skomentować, wiec powiem krótko: LASKA, JAK JA CIĘ KOCHAM! XDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz