Promienie porannego słońca
wpadły do pomieszczenia, w jednej chwili je oświetlając. Gabriel
otworzył powoli oczy, cicho przeklinając w reakcji na to, że czuł
się, jakby wbito mu w głowę tysiąc igieł. Mimo setek lat, które spędził,
chodząc po tej ziemi, nie mógł przypomnieć sobie poranka, w którym
czułby się tak skołowany i niepewny własnego ciała. Przez jego obolałą
głowę przeleciały pojedyncze obrazy, które prawdopodobnie dotyczyły
poprzedniego wieczoru. Pamiętał zasadniczo niewiele, pewność miał jedynie co do tego,
że po raz kolejny pokłócił się z tym szalonym naukowcem uparcie
latającym za jego siostrą od kilku… albo kilkudziesięciu lat.
Nie wydawało się to w tamtym momencie zbyt istotne,
ponieważ ból życia odczuwany przez Gabriela przyćmiewał wszystkie emocje, fakty
i pozostawione bez odpowiedzi pytania. Z głośnym jękiem podniósł
głowę i wspierając się na ramieniu, uniósł zmęczone ciało. Co,
do jasnej cholery, się ze mną dzieje? – pomyślał, wstając z trudem
i podchodząc do okna, które za wszelką cenę pragnął szczelnie
zasłonić. Mimo że promienie słoneczne nie drażniły go sposób, który
dotykał jego siostry lub tego wariata od fiolek, w tamtym
momencie czuł się co najmniej skołowany nadmiernym światłem.
Natychmiastowa ulga, która zalała jego ciało chwilę po zasłonięciu
okien, w żaden sposób nie zmniejszyła mentalnego cierpienia, z którym
przyszło mu się borykać. Czuł się niepewny, zagubiony, zmęczony i obolały
niczym ludzki nastolatek, który przesadził z alkoholem podczas imprezy, na którą
wyszedł niezauważony przez rodziców. Przez chwilę spróbował wytężyć mózg i odnaleźć
wspomnienia poprzedniego wieczoru, ale nawet jego telepatyczne
zdolności nie pomogły mu w zapanowaniu nad własnymi myślami.
Skołowany obrócił się i doceniając otaczającą go ciemność, wrócił do łóżka
z postanowieniem, że przytuli się do żony, prześpi jeszcze
chwilę, po czym odnajdzie Rufusa i Laylę, żeby ustalić, co, do jasnej
cholery, wydarzyło się z nim w nocy i dlaczego po raz
pierwszy od pięciuset lat czuł, że zemdleje, jeżeli nie pozwoli sobie
zasnąć chociaż na chwilę. Przyzwyczajony do nieugiętości i wytrzymałości
pozwalających mu na pozostanie na nogach nawet przez kilka dób bez przerwy,
czuł się co najmniej nieswojo z poczuciem braku kontroli nad własnym,
zmęczonym ciałem. W poczuciu skrajnego wyczerpania dotarł powoli do łózka
i z ulgą położył się na nim, okrywając nagie ciało chłodną
kołdrą. Zupełnie odruchowo i bez zastanowienia obrócił się na bok,
zarzucając ramię na wciąż słodko śpiącą Renesmee.
Renesmee,
która miała włosy na klatce piersiowej i szerokie, silne ramiona.
Krzyk,
który wydarł się z jego obolałego gardła, można by przyrównać do pełnego
bólu, cierpienia i przerażenia skowytu pojmanego zwierzęcia. Sam nie do końca
wiedział, czy przerażony jest obecnością mężczyzny w jego łóżku,
brakiem Renesmee, czy może zwyczajnie świadomością, że…
Że ni cholery
nie miał pojęcia, co się wydarzyło.
Mężczyzna
leżący w jego łóżku jęknął zirytowany przedwczesną pobudką, instynktownie
wyczuwając, że za oknem do życia budzą się coraz mocniejsze
promienie słoneczne, skutecznie osłabiające go fizycznie i psychicznie.
– Laylo,
przysięgam, że z radością dam ci powody do krzyku, ale dlaczego,
do jasnej cholery, budzisz mnie z samego rana, krzycząc jak mała,
przerażona dziewczynka, skoro… – W tym momencie obrócił się zirytowany,
prawdopodobnie po to, by, wylewając swoje poranne żale, mógł patrzeć żonie
w oczy, po czym stanął twarzą w twarz z własnym szwagrem,
który przybrał swoją standardową, zbolałą maskę cierpiącego masochisty. Chwilę
mierzyli się wzrokiem, po czym Rufus postanowił przełknąć
zakłopotanie i, jak zwykle, wyjść z sytuacji z irytacją wypisaną na twarzy.
– Masz zamiar mi wytłumaczyć, co tu robisz i dlaczego mnie przytulasz,
czy będziemy tak na siebie patrzeć? Bo szczerze mówiąc,
oglądanie któregokolwiek z Licavolich z samego rana nie należy
do przyjemności.
– Ożeniłeś się
z Licavoli – błyskotliwie zauważył Gabriel.
– Tak,
dlatego teraz jest Prime i spokojnie mogę na nią patrzeć –
odpowiedział zirytowany dyskusją, która zamiast skończyć się szybko i boleśnie,
niepotrzebnie się przedłużała. – To jak? Zechcesz mi wytłumaczyć, co
robisz prawie nagi w moim łóżku z samego rana? Z tego, co sobie
przypominam, raczej nie jesteś w moim typie. Layli też nie przypominasz,
więc niemożliwe, żebym cię z nią pomylił. Pozostaje jedynie
możliwość, że mnie upiłeś i wykorzystałeś, co wydaje się najbardziej
prawdopodobne. Wiesz, nie chciałem wywoływać niezręcznych sytuacji, ale zawsze
wydawało mi się, że Nessie jest tylko przykrywką. Masz całkiem dziewczęcą
urodę, a w dzisiejszych czasach wcale nie trzeba się już
ukrywać z homoseksualizmem, mogłeś jednak…
– O czym
ty do mnie mówisz, na litość Bogini? – Gabriel poderwał się,
decydując, że słuchanie pozbawionych sensu wywodów jakiegoś świra z samego
rana to za dużo na jego zmęczoną i opanowaną przez kaca
głowę. – To nie jest zabawne. Dlaczego spałem z tobą w jednym
łóżku i gdzie, do cholery, jest moja żona?
– Zabawne
to jest to, że masz jakieś dziwne telepatyczne zdolności, uczyłeś całą
rodzinę panowania nad mocami, a sam wydajesz się zupełnie
nieodporny na stres. Okej, może nie mam długich rudych włosów i trzynastu
lat, ale chyba nie jestem taki znowu straszny. Dlatego proszę,
nie rób zamieszania, znajdź żonę, przytul dzieci i obudźcie mnie po rodzinnym
śniadaniu.
– Gabrielu,
jesteś tu? Nie było cię w… o, Bogini – usłyszał zaspany głos Renesmee, a chwilę
później zobaczył ją stojącą u progu drzwi z szeroko otwartymi oczami
i ustami przysłoniętymi dłonią.
– Renesmee,
nie wiem, jak to wygląda, ale uwierz, że jestem zszokowany tak samo
jak ty, albo i bardziej. Naprawdę nie wiem, co ten wariat
robi ze mną w łóżku.
– To moje
łóżko, Gabrielo – warknął poirytowany Rufus. – Dobrze, że jesteś, Nessie,
widziałaś może Laylę? Naprawdę nie wiem, co za chore eksperymenty
postanowili przeprowadzić Licavoli, ale byłbym wdzięczny, gdybym nie musiał
brać w nich udziału. Dlatego chętnie zapomnę o sprawie, jeśli tylko ta niewiasta
– wskazał dłonią wciąż zszokowanego, zastygłego w pozycji leżącej,
Gabriela – łaskawie ubierze się i wyjdzie, zanim moja córka wstanie i przypadkiem
zajrzy tu w drodze na śniadanie.
– Twoja
córka ma dziewięćdziesiąt lat. – Gabriel jakby wyrwał się z letargu,
słysząc niedopowiedzianą obawę o to, że jakieś dziecko mogłoby zastać go w takiej
sytuacji.
– A twoja
żona trzynaście.
–
Przestańcie! – W końcu odezwała się podniesionym głosem Renesmee. –
Gabrielu, ubierz się, proszę. Myślę, że ta sytuacja będzie bardziej
komfortowa, jeśli wszyscy będą okryci. Nie wiem, naprawę nie wiem, co
tu się wydarzyło, ale z pewnością wszystko da się wyjaśnić.
Powiedz mi, kochanie, co pamiętasz.
– Nic nie pamiętam
– usłyszała w odpowiedzi od swojego męża, który w końcu wstał i zaczął
szybko ubierać znalezione na podłodze spodnie.
– Jak to…
TY nie pamiętasz?
– Tak! Ja
nie pamiętam! – Podniósł głos, ale widząc zaniepokojenie w oczach
żony, spróbował się uspokoić. – Nie wiem, pamiętam początek wczorajszego
wieczoru, próbowaliśmy dojść do porozumienia, bo chciałaś, żebyśmy
przestali ciągle się kłócić. Pamiętam knajpę Michaela i ten specjalny
bimber, który kupił od jakiejś Grażyny z 1980 roku, a później
sprzedawał na promocji, a potem…
– A potem
pokłóciliśmy się znowu, bo okazało się, że jesteś zbyt głupi, by zrozumieć,
że zabierając Nessie do Niebiańskiej Rezydencji na bal Isobel,
wiedziałem, co robię i wszystko miałem pod kontrolą.
–
Pamiętasz? Co było dalej? – gorączkowo zapytała Renesmee, która czuła, że
sytuacja jest dla niej stanowczo zbyt trudna.
– A co
ja jestem? Kryształowa kula? Czy może panna „wszystko wiem” Cullen?
Nie wiem! Pokłóciliśmy się, Layla prosiła, żebyśmy skończyli, a Michael
doniósł nam ten bimber. Ostatnie, co pamiętam, to Layla krzycząca, że
ma dość i idziemy do domu. Nie wiem, co działo się później,
ale mam szczerą nadzieję, że twój mąż nie postanowił mnie
uwieść.
– Przestań
zachowywać się jak ofiara molestowania, bo ty tak samo leżałeś w łóżku
ze mną jak ja z tobą! – zirytował się Licavoli.
– Przestańcie!
Naprawdę przestańcie, uwierzcie, że boli mnie głowa i jedyne, czego
pragnę, to położyć się dalej spać.
– Więc może
po prostu to zróbmy i miejmy ten rodzinny poranek za sobą?
– O nie,
nie. Najpierw wolę mieć pewność, co się wczoraj wydarzyło, bo jeśli choć
mnie przytuliłeś, jaskiniowcu, to od razu idę do pierwszego
lepszego lekarza po tabletki na odrobaczanie.
– Gdzie
jest Layla? – wycedził Rufus, zwracając się w stronę poirytowanej i zmęczonej
Renesmee.
– Właściwie
to… właściwie to obudziłam się wtulona w Laylę… Usłyszałam
krzyki, więc przyszłam, a ona dalej śpi.
– Spałaś z Laylą?
– spytał zszokowany Gabriel.
– My przynajmniej
obie byłyśmy w pełni ubrane! – krzyknęła, po czym uspokoiła się,
biorąc dwa głębsze wdechy. – Proponuję obudzić ją i zapytać, co się wydarzyło.
– O nie!
Nie pozwolę, żeby moja żona do końca egzystencji wypominała mi tę
noc. Może też nie pamięta i nie ma sensu jej oświecać. Idziemy
do Michaela.
– Czy ja dobrze
rozumiem, że gdybyś zdradził moją siostrę, postanowiłbyś jej nie oświecać?
– Dobrze
rozumiesz, że naprawdę nie mam ochoty na słuchanie ciebie dzisiaj. Po prostu
chodźmy do międzyczasowego geniusza i zapytajmy go, co wydarzyło się
wczoraj wieczorem.
Jak na zawołanie,
Rufusowi przed oczami stanęła noc, podczas której zawitał do Michaela w poszukiwaniu
Layli, która opacznie zrozumiała jedną butelkę wina, ale szybko odgonił te
wspomnienia, obiecując sobie, że jak tylko ta chora sytuacja się
wyjaśni, nigdy więcej nie spojrzy w stronę Gabriela Licavoli.
Mężczyźni z tej rodziny naprawdę nie przynosili wraz ze swoją
obecnością niczego dobrego ani godnego uwagi.
–
Przysięgam, że nie mam pojęcia, w co bawiliście się po powrocie
do domu. Ode mnie wszyscy wyszli ubrani i w miarę stabilni.
– Przecież
nie powiedziałam, że ktoś był nieubrany – zauważyła Renesmee.
– Może i nie,
dziecko, ale jesteś cała czerwona, twój mąż wygląda, jakby właśnie
przeżył traumę stulecia, a Rufus ma mord w oczach… choć to akurat
nie jest nic nowego. Do tego przychodzicie tu troje i pytacie
mnie, czy wiem, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. Wolę nawet nie wiedzieć,
co próbujecie wyjaśnić i dlaczego Layli jeszcze tu nie ma, w każdym
razie ja wam nie pomogę, bo nie mogę, a nawet jakbym mógł,
to prawdopodobnie nie miałbym na to ochoty. Z pewnością
jednak skoczę w tym tygodniu do 1980 roku pogratulować Grażynie
efektywnej receptury.
– To nie jest
zabawne – warknął Gabriel, który naprawdę wyglądał, jakby przeżył traumę, o której
wstydzi się rozmawiać.
– Owszem,
Gabrielu, jest. I radzę ci znaleźć w sobie większe pokłady
poczucia humoru, jeśli nie chcesz osiwieć przed zachodem słońca. Á propos
słońca, nie wyganiam was, ale w trosce o wasze zdrowie nie chciałbym,
by zastało was południe. Jeśli więc bylibyście łaskawi, by…
– Och, daj
spokój – przerwał mu poirytowany Rufus i jakby nigdy nic zarzucił na głowę
kaptur i obrażony wyszedł z lokalu.
– Czy my naprawdę
musimy roztrząsać, co takiego się wczoraj wydarzyło? – ponowił pytanie
Rufus.
– Po pierwsze,
obudziłem się w jednym łóżku z mężem mojej siostry i jeszcze
omylnie zmacałem jego gołą, owłosioną klatę. Po drugie, moja żona
spędziła noc w łóżku z moją siostrą. Po trzecie, nikt z nas
niczego nie pamięta. Podsumowując… nie. Nie możemy po prostu
zakończyć tematu i zapomnieć o sprawie. I pozwolę sobie
powtórzyć, że niezwykle niepokoi mnie twoje podejście do kwestii
ewentualnej zdrady…
– Jeśli
jeszcze raz zasugerujesz, że zdradziłem żonę z tobą, przysięgam, że
zostaniesz obiektem mojego najnowszego eksperymentu.
– Mam
nadzieję, że wczoraj nie zostałem obiektem twojego eksperymentu – mruknął
Gabriel tak cicho i niewyraźnie, że Renesmee spojrzała na niego
i przez dłuższą chwilę wyglądała, jakby nie była pewna, czy naprawdę
to usłyszała.
– To przestaje
być śmieszne. I tak do niczego nie dojdziemy, jeśli chcemy
wiedzieć, co się wczoraj wydarzyło, a ja przyznaję, że jestem tego
ciekawa, musimy zapytać Laylę. Jeżeli ktokolwiek wie, jak skończył się wczorajszy
wieczór, będzie to właśnie ona.
– Przykro
mi, ale nie wiem. – Layla parę chwil wcześniej pojawiła się w drzwiach
i po usłyszeniu kilku zdań trwającej rozmowy była już niemal pewna,
że poranek nie będzie należał do przyjemnych i że nie tylko ona
obudziła się z dziwnym poczuciem… niewiedzy i niepewności.
– Nic?
Naprawdę nic nie pamiętasz? – upewniała się Renesmee, która wyglądała
na coraz bardziej zrezygnowaną.
– Pamiętam
ten bimber i to, jak wychodziliśmy od Michaela. Później mam
tylko przebłyski wspomnień, w których widzę nas dwie. Leżymy w łóżku,
śmiejemy się, a potem ja się do ciebie przytulam. Nic więcej.
– Ale byłyście
ubrane?
– TAK! –
krzyknęły niemal jednocześnie kobiety, a Gabriel wypuścił głośno
powietrze, jakby właśnie zrzucił ze swoich barków jeden ciężki głaz.
– Nie patrz
tak na mnie! – Wyrzucił w górę ręce poirytowany, patrząc na swoją
żonę. – Nie wiem, co działo się tu wczoraj, ale przynajmniej
mam pewność, że nic dziwnego nie wydarzyło się między moją siostrą a żoną.
– Ja bym
nie widział w tym nic dziwnego – odezwał się Rufus, przyciągając
trzy zszokowane pary oczu gwałtownie wpatrujące się w niego. – No co?
– bronił się. – Jest dwudziesty pierwszy wiek, ludzie robią dziwniejsze rzeczy.
Przy tym, jak pokręcona jest nasza koegzystencja, Renesmee i Layla
eksperymentujące ze sobą nie byłyby niczym dziwnym.
– Twoje
ochocze podejście do eksperymentów i nietypowe spojrzenie na związki
jednopłciowe naprawdę sprawiają, że czuję się nieswojo. – Gabriel wyglądał
już, jakby podejrzewał, że został poprzedniego wieczoru wykorzystany przez
znienawidzonego szwagra. Jego twarz wykrzywiona była w uczuciu, które
porównać można by do obrzydzenia, a ciało przygotowane miał do ucieczki,
jakby podejrzewał, że zostanie zaraz zaatakowany.
– Przestań,
do jasnej cholery, sugerować, że coś z tobą zrobiłem lub przynajmniej
bym chciał, bo przysięgam, że nie ręczę za siebie! – ryknął Rufus. –
Co innego one, a co innego my.
– A przepraszam,
jaka to niby jest różnica? Bo ja żadnej nie widzę – odezwała się
Nessie.
– Nie no,
Renesmee, jakaś różnica to jednak jest – zauważyła Layla, która z całego
towarzystwa wydawała się, o dziwo, najbardziej wyluzowana, a nawet…
rozbawiona?
– Jaka?
– Naprawdę
chcesz o tym rozmawiać? Przyznam szczerze, że nie jest to perspektywa,
którą chciałabym omawiać przy śniadaniu. To co? Naleśniki? – zagruchała blondynka.
– Nie, wy jesteście
oboje nienormalni… nowe nazwisko ci nie służy, sis.
W tym
momencie, jak na zawołanie, wszyscy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi,
który być może powstrzymał ich przed rozpoczęciem porządnej rodzinnej
awantury. Do pokoju spokojnie wkroczył uśmiechnięty Edward z… dużą butelką
jakiegoś podejrzanie wyglądającego płynu?
– To od Carlisle’a
– wyjaśnił, widząc pytający wzrok Renesmee. – Podobno to pomoże wam na kaca,
działa nawet na wampiry. Chociaż przyznam, że patrząc na to, w jakim
stanie byliście wczoraj, śmiem wątpić, czy to coś zdziała.
– Zaraz…
widziałeś nas wczoraj? – zapytała zszokowana Renesmee, która za żadne
skarby nie była w stanie sobie przypomnieć momentu, w którym
spotkałaby w nocy ojca. On, bez problemu odczytując jej zszokowanie,
spojrzał na nią karcącym wzrokiem, rozczarowany, że jego córka
doprowadziła siebie do stanu, w którym nie pamiętała ich spotkania.
– Na twoim
miejscu nawet bym się nie przyznawał do tych luk w pamięci
– powiedział spokojnie. – Owszem, widziałem was wczoraj i z tego co
widzę teraz, nikt z was tego nie pamięta. Nie wiem, czy bardziej
jestem rozczarowany zachowaniem mojej córki, czy twoim, Gabrielu.
Doprowadzanie się do takiego stanu było nieodpowiedzialne, zwłaszcza
gdy byłeś z Renesmee. Gdyby coś się stało…
– Och,
błagam, bez ojcowskich rozterek teraz. – Przewrócił oczami Rufus. – Twoja
córka od dawna jest dorosła, ma troje dzieci.
– Twoja
córka ma dziewięćdziesiąt lat, a ty wciąż traktujesz ją jak dziecko –
wtrącił się Gabriel, niejako stając w obronie teścia, bo przecież sam
rozumiał obawy o córkę… dorosłą córkę, jaką bez wątpienia była
Alessia.
– Bo Claire
emocjonalnie jest jeszcze dzieckiem, przypominam ci tylko, że… – zaczął
Rufus, ale nie było mu dane dokończyć, ponieważ przerwał mu
zniecierpliwiony i na swój sposób rozbawiony Cullen:
– Każdy
martwi się o swoją córkę, to normalne. Ale nie mam całego
dnia, zobowiązałem się wyjechać z Alice i Bellą do miasta
na zakupy. – Skrzywił się nieznacznie. – Pomyślałem po prostu,
że podrzucę wam leki, ale widzę, że jestem tu bardziej potrzebny, niż
podejrzewałem.
– Możesz
mówić jaśniej? – warknął Rufus zirytowany tym, że ten młody, rudy wampir
zachowuje się, jakby wpadł do grupy nastolatków po imprezie.
–
Oczywiście, że mogę. Wiem, co się wczoraj wydarzyło, bo osobiście
odprowadziłem was do domu po tym, jak wpadliście do nas około czwartej
rano, żeby pochwalić się nowiną, że Gabriel i Rufus się pogodzili,
i zostali przyjaciółmi.
– Co?! –
krzyknęła Renesmee niemal równocześnie z Laylą.
– To. –
Edward wzruszył ramionami, jakby nie powiedział nic szokującego. –
Przyszliście wszyscy w dość marnym stanie. Co prawda, lepiej wyglądałyście
wy, dziewczyny. Radośnie trzymałyście się za rękę, wykrzykując coś i śmiejąc się
na przemian. Za to Gabriel i Rufus ledwo stali na nogach,
podparci o siebie nawzajem co chwilę gadali o szacunku, braterskiej
miłości, chronieniu kobiet i wzajemnym zrozumieniu. Jestem też pewien, że
usłyszałem „zawsze wiedziałem, że jesteś najlepszy dla mojej sis” i „ja
też cię szanuję, Licavoli”, ale mogło mi się wydawać. – Dokończył z niewinnym
uśmiechem świadom tego, że wampirzy słuch nie zawodzi.
– Chcesz
więc powiedzieć, że się… pogodziliśmy? – zapytał Gabriel, który wyglądał,
jakby miał zwymiotować i Renesmee była niemal pewna, że już wie, jaki
scenariusz rodził się w jego głowie.
– Tak.
Jestem tego niemal pewien. Powiem szczerze, że jestem rozczarowany waszymi nastrojami
dziś. Wczoraj to wyglądało na początek pięknej męskiej przyjaźni.
– Co było
dalej? – warknął zniecierpliwiony Rufus. – Głowa mi pęka, a obowiązki czekają.
Nie mam całego dnia na pogaduchy.
– I tak już
spóźniłeś się na etat o ósmej rano. – Gabriel postanowił dolał
oliwy do ognia.
–
Przysięgam, że jeśli zaraz nie wyjdziesz z tego pokoju…
Kolejna
kłótnia została zduszona w zarodku przez głośny, pełen radości i rozbawienia,
śmiech, który wyrwał się z gardła Edwarda. Wszyscy spojrzeli na niego,
jakby przyznał, że jest rudy, a on niewzruszony śmiał się dalej, po czym
spokojnie wyjaśnił:
–
Przepraszam, ale widziałem was przytulonych do siebie i wyznających
sobie miłość zaledwie kilka godzin temu, więc ten kontrast jest naprawdę
zabawny. Chcecie wiedzieć, co się stało czy nie? – Rozejrzał się
po towarzystwie, po czym, nie widząc sprzeciwu, postanowił
wyjaśnić: – Jak mówiłem, przyszliście wczoraj do nas, by z radością
oznajmić, że Rafał i Gabriel się pogodzili. Widząc wasz stan,
doszliśmy z Carlisle`em do wniosku, że was odprowadzę, naprawdę nie wyglądaliście
na zdolnych do samotnego powrotu. O dziwo, droga minęła dość
spokojnie, dziewczyny skakały i śmiały się, a wy szliście za rękę,
powtarzając, że od dziś jesteście braćmi.
– Co?!
– Nie przeszkadzaj,
proszę – poprosił spokojnie Edward i kontynuował: – Odprowadziłem was i miałem
już wychodzić, gdy zaczęliście się kłócić z Nessie i Laylą. Nie chcieliście
rozstać się na „całą noc” i proponowaliście, żeby wszyscy spali
razem, zacieśniając rodzinne więzy, czy coś takiego. W każdym razie
dyskusja trwała dość długo, aż Layla stwierdziła, że chętnie spędzi jedną noc
bez chrapania i bąków, i zaprosiła Renesmee do siebie. Jak
tylko poszły do pokoju i położyły się spać, wy usiedliście
do dalszej rozmowy – spojrzał na Gabriela i Rufusa. Licavoli
wyglądał, jakby miał zemdleć, a Rufus, jakby właśnie zapragnął wysadzić
Miasto Nocy w powietrze. – Jeszcze kilka razy wyraziliście swoją
miłość, obiecaliście sobie dozgonną przyjaźń i wybaczyliście sobie wszystko,
bo przecież „wszystko robimy, by je chronić”. Doszliście do porozumienia
w kwestii bezpieczeństwa Layli, a potem zaproponowałem, żebyście
jednak już poszli spać. Oboje się rozebraliście, szczerze mówiąc, nie wiem,
po co, po czym położyliście się i jak niewinne dzieci
zasnęliście wtuleni w siebie. – Edward wzruszył ramionami, jakby nie opowiadał
niczego niezwykłego.
– I to tyle?
– zapytała z ulgą Renesmee.
– No wiesz…
tyle widziałem. Nie wiem, dokąd ta miłość ich zaprowadziła po moim
wyjściu. – Edward poruszył zabawnie brwiami.
– Tato –
jęknęła wyraźnie zawstydzona Renesmee, po czym wybuchła szczerym,
rozbawionym śmiechem, prawdopodobnie wyobrażając sobie własnego męża wtulonego
w nagą klatkę piersiową Rufusa Prime’a.
Kolejne FF do FF, oczywiście autorstwa niezastąpionej Liwii. Nie wiem, jak to skomentować, wiec powiem krótko: LASKA, JAK JA CIĘ KOCHAM! XDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz